Koniec misji

Posted on 11/02/2013 - autor:

5


Czekałem dzisiaj na szum związany ze złożeniem przez PiS wniosku o wotum nieufności dla rządu, a pojawił się news, przy którym pisowskie ruchy były – dosłownie i w przenośni – niczym lokalna sensacyjka na prowincji, bo news ten pochodził z Rzymu. Benedykt XVI stwierdził, że już mu z uwagi na podeszły wiek sił nie starcza, by kierować wspólnotą, zatem abdykuje. Od 28 lutego 2013 roku, od godziny 20.00, rzymska stolica, Stolica św. Piotra, będzie zwolniona i będzie konieczne, aby ci, którzy do tego posiadają kompetencje, zwołali Konklawe dla wyboru nowego Papieża.

Sensacja faktycznie spora, gdyż rzadko zdarzało się, by papieże sami rezygnowali. Watykańczycy oczywiście zaprzeczają, aby ta decyzja miała cokolwiek wspólnego z problemami Kościoła, sam zaś Ratzinger nie wydawał się, mimo dawno temu ukończonych 80 lat, mieć istotnych kłopotów ze zdrowiem, teorii jest więc sporo. Faktyczne powody nieznane. Kim będzie następca – czy „betoniarzem”, czy reformatorem, podobnie trudno orzec. Mniejsza z tym.

Następca dostaje w spadku gmach w nienajlepszej kondycji. I jest to ewidentne. Kościół mentalnie i intelektualnie coraz bardziej odstaje od współczesnego świata, biadoląc o „kryzysie wiary” i ubolewając nad rzekomą nagonką środowisk nieprzychylnych Kościołowi. Wierni odchodzą, świątynie pustoszeją, kler zaś ucieka w radykalizm i ubolewa, uderzając w paniczne tony i kreując się na oblężoną twierdzę cywilizacji. Benedykt XVI musiał wejść w duże buty, które zostawił mu poprzednik, czemu nie sprostał. Otrzymał spore problemy i je zostawił, Kościół Rzymskokatolicki nadal jest bowiem instytucją intelektualnie i mentalnie zacofaną, jaskrawo odstającą od dzisiejszych czasów i nieprzystosowaną do niego. Konfrontacja z współczesnymi wyzwaniami wymusza albo modernizację i ustępstwa, albo niezmienność stanowisk i ucieczkę w radykalizm i konserwatyzm. KRK wybiera to drugie, dziwiąc się potem, że tracą wyznawców. Z niedźwiedzią niezgrabnością Ratzinger radził sobie z kwestiami molestowania przez księży – zwłaszcza dzieci. Było wymuszone „przepraszam”, ale nic poza tym, żadnego ukarania sprawców czy rekompensat. A problem narasta, nabrzmiewa, bo ludzie przestają bać się mówienia. Te i setki innych spraw skutecznie rujnują kapitał zaufania społecznego, roztrwoniony przez Ratzingera i jego podwładnych, nad którymi nie umiał on rzetelnie zapanować. Sam miał on potworne trudności z wyjściem do ludzi i mówieniem do nich przyjaznym, przystępnym, zrozumiałym językiem. W tych relacjach ruszał się on jak słoń w składzie porcelany, co widzieli wszyscy. Nie szło mu i nawet w Niemczech nie był on popularny. Betonowy konserwatyzm, dzięki któremu zyskał on przydomek „pancernego kardynała”, dopełniał odpychającego wizerunku, a podczas pontyfikatu tylko potwierdził skostnienie Kościoła. Pod tym względem można uznać, że jego cechy są emanacją cech obecnego katolicyzmu – czym chwalić się bynajmniej nie sposób.

Kolejny betonowy i ultrakonserwatywny staruszek pogłębi obecną sytuację, ale wewnątrz Kościoła krzywdy nikomu nie zrobi, więc pewnie tai ma większą szansę na wybór niż jakikolwiek „postępowiec”, chcący coś zmienić. I bez tego będzie miał tyle pracy, że stajnia Augiasza wyda mu się przy tym fraszką, a może się zdarzyć i tak, że modernizacja kolosa doprowadzi do efektu identycznego z tym, jaki zafundował Gorbaczow Związkowi Socjalistycznych Republik Radzieckich. Nie zazdroszczę mu, kimkolwiek on będzie. Szczerze mówiąc, na zmiany też nie liczę.

Posted in: religia, świat