Ręka na pulsie

Posted on 28/04/2010 - autor:

7


Polityka, zwłaszcza nasza w ostatnich dniach i tygodniach, charakteryzuje się dosyć szybkim tempem przybywania nowych, ważnych i ciekawych informacji. Łatwo jest wypaść z obiegu, a zwłaszcza po trzech dniach, kiedy przez chwilę chce się to wszystko mieć serdecznie gdzieś. Spędziwszy trzy poprzednie dni w Mediolanie, gdzie mogłem ponapawać się włoską rzeczywistością BEZ polityki (poza minięciem się 25-go kwietnia z lewicującymi młodzieżówkami, których obecność na Piazza Duomo nie dała mi wejść tegoż dnia na szczyt katedry) i cieszyłem się z tego. Przez moment gdzieś miałem, kto, co i o czym do kogo powiedział, kto startuje w wyborach prezydenckich i tym podobne sprawy. Ale i ta bajka dobiegła końca. Teraz znowu jestem w tym dziwnym kraju, gdzie jak zwykle nieważne jest, co kto mówi, tylko skąd jest, a to dopiero decyduje o tym, czy czyjeś słowa chwali się lub gani.
Nie inaczej było o czwartej po południu, kiedy konferencję zrobił premier Tusk. Mówił długo i obszernie, tematem zaś był, jak to w Polsce był, jest i jeszcze długo, długo będzie… Smoleńsk. Kto nie był w kościele, pewnie widział lub słyszał wystąpienie premiera. Mnie ono… uspokoiło. Inni – stwierdzają, że mamy do czynienia ze stekiem kłamstw. Co usłyszeliśmy? Przede wszystkim informację, że w sprawie katastrofy trzymamy rękę na pulsie i mamy w Moskwie odpowiednich ludzi, m.in. „akredytowanego” Edmunda Klicha (zbieżność nazwisk z ministrem przypadkowa), który dobrze zna się na wypadkach lotniczych czy szefa polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy. Śledztwo trwa, pilnuje się sprawy, nie ma zatem powodu do paniki. A z tego faktu, iż ono trwa, nie ma też powodu do gdybania i tworzenia coraz to bardziej pokręconych teorii spiskowych, a także do kategorycznego wypowiadania się na temat przyczyn zdarzenia. Kto chce, niech sobie już teraz ustala winnych i osądza ludzi, z tym że ciężko takiego „gdybacza” traktować poważnie, kiedy głównym źródłem informacji dla takiej osoby jest przejaskrawiony niejednokrotnie od emocji, medialno-polityczny bełkot.
Podobnie rzecz się ma do różnych tekstów, nawołujących do dymisji. Tusk pije tu między innymi do Dorna, który głośno żąda dymisji ministra Klicha i straszy wnioskiem o wotum nieufności. Gdyby Tusk podejmował decyzje personalne w oparciu o jadące na fali niepewności i populizmu żądania przedstawicieli opozycji, już dawno mógłby i ze sto razy zmienić każdego ministra, i samemu odejść z polityki, i ponownie tłuc czołem przed Jankesami… ale na dobrą sprawę chyba nikt nie traktował poważnie dornowego wezwania.
Śledztwo – jest prokuratura. Ta instytucja ustala szczegóły sprawy. Oni mają się kierować rozwagą i rozsądkiem. Dobro śledztwa powoduje, iż różne fantasmagoryczne wizje na temat smoleńskiej tragedii nie mają tu miejsca. To zresztą jest dobry test dla organów ścigania, które po raz pierwszy od dłuższego czasu są niezależne od rządu. Współpraca, pomoc, wsparcie – oczywiście, bo sprawa może tego wymagać. Ale nie polecenia czy wytyczne. I to rozumiem.
A co ze śledztwem katyńskim? Są słowa ze strony Rosji, obrazujące chęć współpracy i przekazania kolejnych dokumentów, ale może najpierw akta, potem radość i podziękowania. Same gesty nie wystarczą. Niemniej odrobina zaufania też musi tu się znaleźć. Na razie ostrożny optymizm jest uzasadniony, ale poczekajmy.
Prokuratura zdaje egzamin, a w ocenie premiera zdało go polskie państwo. I rzeczywiście, chaosu nie było. Sprawnie i szybko zastępcy przejęli obowiązki szefów, świat się nie zawalił, niedługo zastępcy zmarłych posłów obejmą mandaty, wybory prezydenckie i uzupełniające do Senatu zaplanowane… wszystko działa, nie ma powodu do obaw. Ale czy na dobrą sprawę oczekiwaliśmy czegoś mniej? Oczywiście, że komuś się to może nie spodobać. Z pewnością wiele środowisk płacze po utracie swoich gwiazd i tuzów, ale ostatnie ofiary smoleńskiej katastrofy zostały już pochowane i starczy rozdzierania szat. Życie toczy się dalej. Nie jest może różowo, ale z tego kryzysu Polska w zasadzie wychodzi obronną ręką. To cieszy. A że komuś tam sypie się światopogląd, bo oto nie jest tak źle czy wrogo, jak by chciał? Że ratuje ten swój świat przez snucie wersji zdarzeń, co do których „każdy wie, ale się o tym nie mówi”? Trudno, nie wszyscy są w stanie akceptować świat takim, jaki jest. A jak ktoś bardzo chce powiedzieć, że 2×2=5, to i tak powie, nieważne, ile czasu poświęci się na wyjaśnienia…

Posted in: Europa, polityka, Polska