Jarosław Powyborcza Wściekłość Kaczyński

Posted on 16/07/2010 - autor:

6


O koncyliacyjnym Jarosławie Kaczyńskim z kampanii wyborczej już można dawno zapomnieć, a patrząc na niego obecnie to określenie wydaje się oksymoronem. Jak zwykle do głosu dotarła frustracja i nasz delikwent popłynął, poleciał oskarżeniami i insynuacjami. Do Tuska, Komorowskiego, lewicy… jak zwykle mocne i oparte na przypuszczeniach i rojeniach oraz absurdach, ale kogo to dziwi.
Już wcześniej lider PiS zapowiadał powrót do tematu Smoleńska. Zbiegło się to z wystąpieniem powyborczym. Nic więc dziwnego, że teraz wszyscy jego upust emocji wiążą z tym, że do Kaczyńskiego dotarło to, iż przegrał wybory i nie ma już wpływu na władzę wykonawczą. Wcześniej bowiem, jakiś czas po 4-tym lipca, mówiono o jego dobrym wyniku, sukcesie, tymczasem świat ruszył do przodu i powoli o tym wyniku zapomniano. Teraz mało kogo obchodzi, iż Jarosław prawie wygrał. Życie toczy się dalej. Powołano nowego Marszałka Sejmu, poprzedni za jakiś czas obejmie nowe stanowisko, konstruuje się nowa KRRiT – już bez przewagi PiS… a Kaczyńskiemu świat się sypie, bo traci wpływy. Dlatego też musiał zmobilizować zarówno partyjne szeregi, jak i elektorat, bo kto mu się teraz postawi, kiedy ten „walczy o prawdę” i ma to związek ze śmiercią jego brata.
Rozgoryczenie dręczy Kaczyńskiego tak mocno, że dzisiaj zrobił konferencję i wysnuł parę myśli. Przede wszystkim stwierdził, iż sprawa śledztwa jest „dziwna” – ale regularnie marnował okazje, by mieć dostęp do informacji, np. na posiedzeniu RBN. Zaatakował Komorowskiego za krzyż, a zrobił to tak nieporadnie, że tylko się ośmieszył. Według niego Komorowski pokaże, kim jest, jeśli doprowadzi do przeniesienia symbolu wiary. Kim? Urzędnikiem państwowym, który nie chodzi na pasku kleru i potrafi od niego czegoś ŻĄDAĆ. Czyli osobą posiadającą cechy, których u Kaczyńskiego nie uświadczysz. Z punktu widzenia zapisu w Konstytucji o neutralności światopoglądowej państwa działanie prezydenta-elekta jest jak najbardziej zgodne z prawem i pożądane. Opór Kaczyńskiego pokazuje, iż nie przeszkadza mu łamanie Konstytucji przez Kościół Katolicki. Po raz kolejny widać, gdzie prezes K. ma wartości stanowiące nazwę jego partii. Widać też jasno, że krzyż, czyli sprawa wiary, to pretekst do upolitycznienia śmierci 96 osób z Tupolewa. Kaczyński żeruje na tej tragedii, oskarża, feruje wyrok, ustawia się w roli osoby mającej monopol na żal po ofiarach Tupolewa, a szczególnie po jednej. Wtórują mu w tym wierni pretorianie i „obiektywna” profesor Staniszkis. Oskarżycielski palec żyjący bliźniak kieruje w stronę premiera i rządu, bo bo ci, którzy ponoszą za katastrofę smoleńską moralną i polityczną odpowiedzialność muszą – zdaniem Kaczyńskiego – zejść ze sceny politycznej. Od tej, jak i praktycznie każdej, wypowiedzi prezesa, hipokryzja bije na kilometr, bo nie kto inny, jak on sam, sterował Lechem Kaczyńskim i wpływał na jego zachowania przez całe pięć, albo i więcej ostatnich lat, aż do feralnego końca. Niech ekspremier powie, o czym rozmawiał z bratem ok. 8.20 feralnego dnia, to zobaczymy, kto i jaką odpowiedzialność ponosi za tragedię smoleńską. Sam zmarły prezydent udowadniał zresztą wielokrotnie, iż nie potrafi ani nawet nie chce oderwać się od macierzystego obozu politycznego. Słowa Prezesa K. o atakach na zmarłego brata pomiajją jakoś to, iż zmarły przez szereg lat obrażał Lecha Wałęsę i wielu innych ludzi. Ale kto pamięta okoliczności powatania wyrażenia „wściekły atak”, zrozumie wszystko.
Kaczyńskiemu zaczyna się palić grunt pod nogami, bo kolejna porażka wyborcza odebrała mu naprawdę dużo. Tracąc Pałac, zachował już tylkko swoje ugrupowanie, które za chwilę może skończyć jako nie tak wcale duża grupa z zerową zdolnością koalicyjną. W końcu lewicę też Jarosław zaatakował, choć do niedawna przymilał się do niej. Jak widać, oportunizm okołowyborczy pozwala na wiele,m za to po wyborach maski spadają. Szef PiS po raz kolejny odsłonił twarz człowieka, który potrafi jedynie wywoływać i podtrzymywać konflikty, żerując na wszystkjim, co może mu się przydać. Dla władzy wszystko, nieważne, co trzeba będzie zrobić. Teraz prezes miota się jak wściekły pies, wszem i wobec ogłaszając światu swe niezadowolenie z sytuacji, w jakiej się znalazł. Cóż, może to on powinien zejść ze sceny politycznej? Biorąc pod uwagę, jak agresywny i antypatyczny wizerunek prezentuje on w ostatnich dniach, zdecydowanie więcej osób odetchnęło by z ulgą niż płakało po nim.

Posted in: polityka, Polska, religia