Jarosław Patron Kiboli

Posted on 07/05/2011 - autor:

14


Obsesja to straszna rzecz, zwłaszcza obserwowana z zewnątrz. Widok postępów tego zjawiska w ludzkiej psychice oraz efektów późniejszej interakcji osobnika ze światem zewnętrznym to średnio miły obrazek, tym gorszy, gdy mamy do czynienia z delikwentem bezkrytycznym wobec siebie samego i mentalnie osłoniętym od niespójnych z ustaloną linią zdarzeń czy ich interpretacji. Odrzucanie logiki i rzeczywistości w imię swojego własnego świata to spektakl dosyć groteskowy, szczególnie gdy osoba tak czyniąca zaprzecza swymi słowami i czynami swoim własnym zasadom, często w dalszym ciągu deklarowanym z fanatyczną konsekwencją. Pół biedy, gdy mamy do czynienia z jakimś szarym zjadaczem chleba, który swymi neurozami może wyrządzić krzywdę tylko sobie i najbliższemu otoczeniu. Gorzej, gdy osobnik ma wielkie aspiracje i podobne możliwości.
Jarosław Kaczyński praktycznie każdą sytuację interpretuje po swojemu: wszystko jest winą Tuska, wszystko dotyczy Tuska, wszystko wskazuje na tuskową nieudolność i konieczność zastąpienia go liderem PiS-u właśnie. Ambitny nasz delikwent jest, to trzeba mu przyznać. Gorzej, że fiksacja na temacie odzyskania władzy, połączona z brakiem życia poza polityką, skutecznie zepchnęła na margines niepolityczne wątki myślenia żyjącego bliźniaka. Coraz więcej przypadków wypowiedzi ekspremiera dotyczy sytuacji, które z polityką nie mają wiele wspólnego. Po prostu człowiekowi wprost ciśnie się na usta pytanie „A co ma piernik do wiatraka?” i nie inaczej jest w omawianej sytuacji.
Stadionowi bandyci, bo tak ich trzeba nazwać, zdemolowali z okazji finału piłkarskiego Pucharu Polski stadion w Bydgoszczy. Bandziorów będzie się ścigać osobno, natomiast wojewodowie wielkopolski i mazowiecki (bo grały ze sobą drużyny Lecha i Legii) stwierdzili, iż najbliższe dwa mecze ligowe tych klubów odbędą się przy zamkniętych trybunach. Kluby odczują to finansowo i powinny przedsięwziąć kroki, aby chuligaństwo powstrzymać lub przynajmniej ukrócić. Według mnie decyzja słuszna, natomiast Prezes K. jak zwykle znalazł dziurę w całym. Według niego wcale nie chodzi o zadymy, tylko o „przeczulenie obecnej władzy na swoim unkcie”. Kaczyński twierdzi, iż zamknięcie stadionów wiąże się z tym, że w ich trakcie publiczność „przejawia mało sympatii dla władzy”.
No tak, jeszcze tylko tego brakuje, by ligowe mecze piłkarskie miały się stać festiwalem propagandy politycznej. Nie jesteśmy Koreą Północną ani Białorusią, by gremialnie oddawać wodzowi hołdy i dostawać po łbie za ich brak. W Polsce zresztą nic takiego nie ma, niemniej wyobraźnia ekspremiera skutecznie zastąpiła mu rzeczywistość. Umknął mu gdzieś fakt, iż stadion został zdemolowany. Nie, ci ludzie to nie są wandale, to gnębieni opozycjoniści. Ze słów prezesa można wręcz wywnioskować, że broni on agresywnych ultrasów, bo akurat za rządów Tuska kluby dostały po łapach za to, że wokół futbolu szaleją bandyci w barwach danych drużyn. Bandyci silni, liczni i dobrze zorganizowani, nastawieni na przemoc fizyczną, agresję słowną, nierzadko rozboje i kradzieże, czasem też rasistowskie i nacjonalistyczne teksty. W praktyce są to gangi, a po ich stronie staje osoba szermująca hasłem „Prawo i Sprawiedliwość”. To kuriozum jest w Polsce rzeczywistością polityczną.
I znowu chęć dowalenia ekipie rządzącej przeważyła nad zdrowym rozsądkiem. Ba, wygrała też z szumnymi niegdyś hasłami walki z przestępczością i rządów prawa. Nie kto inny jak prezesowski przyboczny, Zbigniew Ziobro, wprowadzał sądy 24-godzinne, między innymi po to, by skuteczniej można było sobie radzić z burdami na stadionach. Jak ekipa PiS-u sobie „poradziła” z kibicami? Praktycznie wcale. W zasadzie następcy zaczęli aktywniej walczyć z patologiami w samej piłce i wokół niej, zresztą z grupami używających siły prymitywów trzeba rozmawiać językiem siły, stanowczo, mocno i konsekwentnie. Tak rozprawiono się z kibolami na Wyspach. Tak powinno być i tutaj.
Opisana sytuacja dobrze pokazuje, kto tak naprawdę stoi za prawem i sprawiedliwością, a kto w gruncie rzeczy udaje, w zasadzie zmierzając ku chaosowi i destabilizacji. Lider PiS, atakując państwo za walkę z bandytami, pokazał, w jak nikłym poważaniu ma zagrożone atakami okołoboiskowych bandytów dobra nie-kiboli: bezpieczeństwo, zdrowie, mienie, czasem życie. Z drugiej strony, od początku kadencji Jarosław wspierał zadymiarzy będących na bakier z prawem, więc co to za różnica, czy będą oni niszczącymi rzeczy i tłukącymi się nawzajem kibolami, czy będą członkami NSZZ „Solidarność” palącymi opony i blokującymi ruch uliczny, czy też (tak jak ostatnio w Lubinie) ubranymi w barwy lokalnej drużyny członkami „S”, demolującymi bramę KGHM i turbującymi ochroniarzy? Działania ich wszystkich są bezprawne i daleko wykraczają poza porządek społeczny, natomiast skoro tuskowa władza występuje przeciwko takim ludziom, a Jarosław jest przeciwko Tuskowi, więc ustawia się po tej samej stronie barykady co „gnębieni” zadymiarze.
Trudno o głupsze i bardziej błędne praktyczne zastosowanie zasady „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”. Na dobrą sprawę Kaczyński, cytując Chiraca, zmarnował szansę, by milczeć. Zamiast tego spróbował on wykorzystać sytuację przeciwko rządowi, ale strzelił kulą w płot, bo w praktyce znowu wyszły na jaw jego małostkowość, brak wiedzy w temacie, obsesja polityczna oraz (last but not least) lekceważąco-wybiórczy stosunek do państwa, prawa i własnych zasad.

Posted in: futbol, polityka, Polska, sport