Prezes rzeczywiście był najważniejszy

Posted on 10/06/2011 - autor:

2


Niełatwo być małym na polskiej scenie politycznej, a jeszcze bardziej małym i swieżym. Bóle wzrostowe i docieranie się poszczególnych linii myślowych i programowych raczej nie sprzyjają ubieganiu się o elektorat. A wybory już niedaleko. Nie dziwota zatem, że niektórym nie starcza odwagi, by działać „na swoim”.
Po ledwie paru miesiącach istnienia sypie się PJN. Nie rozpada się z głośnym jękiem rozbudzonych i straconych nadziei, bo generalnie nikt się po kluzikowcach zbyt wiele nie spodziewał. Poza tym to nie jest taki gigant jak np. AWS, który odchodził w męce, przy wznoszących się jego kosztem PiS i PO. PJN ze względu na rozmiar mógł być najwyżej języczkiem u wagi, ale już nie będzie.
Niestety tak to bywa z projektami politycznymi, które są bardziej „anty” niż za czymś, podobnie zresztą jak nieudana i zamknięta już Polska Plus. Sam sprzeciw wobec jakiegoś bytu czy danej postawy to rozwiązanie na krótką metę, nie da się na tym zbudować silnej partii czy zrobić kampanii wyborczej, przynajmniej nie zwycięskiej. Ugrupowanie to (PJN) zbierało się głównie z pisowskich renegatów, przynajmniej w aspekcie parlamentarnym, krajowym i europejskim, niemniej chyba tylko ucieczka od atmosfery PiS-u była spoiwem dla kluzikowców. Kiedy partia odeszła od chęci realizacji twardego antypisizmu, wybrawszy Kowala na szefa, nagle coś prysło. Wczoraj odszedł Jan Filip Libicki (znany m.in. z niedawnego nieudolnego płaszczenia się przed toruńskim radiowcem), dzisiaj zrobił to Jacek Tomczak. Jutro Joanna Kluzik-Rostkowska pojawi się na konwencji PO i możliwe, że również pożegna się ze swoim politycznym dzieckiem, które zapewne niedługo później zniknie z parlamentarnych ław.
Czego zabrakło? Idei, odwagi, determinacji, zgody? Może wszystkiego naraz? Mam wrażenie, że sam pomysł odejścia z PiS pani Kluzik-Rostkowskiej był swoistym „fochem”, bardziej powodowanym emocjami niż chęcią stworzenia jakiejś alternatywy. Nie wyszło. Skoro sama autorka projektu „Polska jest najważniejsza” głośno i publicznie kwestionuje szanse na obecność w przyszłym Parlamencie tego, co jeszcze niedawno z takim poświęceniem i zapałem zdawała się tworzyć, to można zakwestionować ten zapał i jej intencje. O co w gruncie rzeczy chodziło? O rzeczywistą chęć działania i wyrażania siebie czy o foch, tupnięcie nogą, postawienie się prezesowi? Ośmielam się stwierdzić, że raczej o to drugie, bowiem nie zauważyłem zbyt wielu sytuacji, w których była wiceminister pracy rozwijałaby swoje pomysły na korzystne i sensowne rozwiązania socjalne. Przypomnę, iż mamy do czynienia z osobą uchodzącą w swej byłej partii za ekspertkę od tematu. Mając możliwość wyrażenia się bez skrępowania, Kluzik-Rostkowska koncentrowała się na rozważaniu posunięć swojego byłego szefa niż na lansowaniu potencjalnych rewelacji legislacyjnych. Tutaj niestety kończyło się na ogólnikach i hasłach. Z dużej chmury mały deszcz. I trudno w tym wypadku uznać, że to skostniały układ polityczny wypluł z siebie niestrawną piątą kolumnę, bo szanse na zaistnienie były.
Co dalej? Podejrzewam, że część ludzi składających się na kolejny polityczny niewypał rozejdzie się po sejmowych frakcjach, przyczyniając się do utrwalenia zdania o interesowności polityków i krystalizacji istniejącego układu sił. Część może bezskutecznie próbować zaistnieć jako „niezależni” (z tym że na niepodległość można się wybijać na początku kadencji, a nie pod jej koniec, kiedy pojedynczy kandydat do Sejmu jest skazany na porażkę z powodu kształtu ordynacji wyborczej), niemniej bardziej w Senacie niż w Sejmie, nie mówiąc o tym, że w tym gronie nie ma wystarczająco dużej gwiazdy, by mogła zaistnieć samodzielnie. Część pewnie też w ogóle zniechęci się i poczeka, aż się zużyje mandat, a potem zajmie się czym innym. Cóż, było miło, ale się skończyło i nie wróci. Tak się kończy próba wykuwania własnej niszy bez planu z prawdziwego zdarzenia.

Posted in: polityka, Polska