Bolesne konsekwencje szukania układu

Posted on 26/07/2011 - autor:

3


Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Kiedy prowadzi się politykę w rodzaju „chleba i igrzysk, a jak chleba braknie, to jeszcze więcej igrzysk”, trzeba się liczyć z możliwymi konsekwencjami, w tym z opcją, że (niezbyt) ambitny i dopieszczony plan weźmie w łeb i po prostu coś może pójść nie tak. Pewne operacje warto robić też po cichu, aby ewentualna porażka nie stała się powodem zbyt wielkiej kompromitacji. Skóry na niedźwiedziu lepiej nie dzielić za szybko. Rozsądek przy planowaniu i dzialaniu jak najbardziej wskazany. Oczywiście można nie robić czystek politycznych, nagonek i hucp, koncentrując się na rządzeniu, ale to wymaga pewnych umiejętności i jest trudne, a poza tym kto by się przejmował takimi prozaicznymi rzeczami jak obietnice wyborcze czy dobro obywateli.
Kaczyści wygrali wybory w 2005 roku między innymi przez szermowanie hasłem „walki z układem”. Wicie, rozumicie, są ludzie ustawieni i szkodzący krajowi, bogacący się ewidentnie kosztem ogółu i sprawiający, że Polska nie jest jeszcze krajem mlekiem i miodem płynącym. To MY jesteśmy jedynymi, którzy chcą i potrafią zniszczyć tych złych i wprowadzić raj na ziemi, tylko nas wybierzcie i dopuśćcie do władzy. A my już tych niegodziwców i łajdaków znajdziemy i osądzimy. Hasło chwyciło, trzeba było zatem zacząć szukać i piętnować szkodników. Układ musiał być duży, najlepiej lewicowy (bo tak naprawdę komuna się tylko schowała i osadziła w kluczowych obszarach państwa i DLATEGO między innymi trzeba wywrócić wszystko raz jeszcze do góry nogami, robiąc nową Polskę z numerem IV) i w kluczowej gałęzi polskiej gospodarki (bo solidny i groźny układ nie będzie się zajmował jakimiś błahostkami). Na wczoraj. I tak mniej więcej zaczęła się sprawa Barbary Blidy. Tzw. śląska Alexis posłużyła jako źródło informacji (mniejsza z tym, że mało wiarygodnych i w końcu nieprawdziwych) i afera węglowa ruszyła z kopyta. Po jakimś czasie ABW zapukało do drzwi byłej minister budownictwa i chwilę potem mieliśmy już do czynienia z przypadkiem śmiertelnym.
Blida nie chciała popełnić samobójstwa. Gdyby chciała, nie podejmowałaby prób obrony przed Prokuraturą, nie kontaktowałaby się z adwokatem, poza tym zrobiłaby to wcześniej, bo wizyta służb nie była pierwszą czynnością w sprawie z jej udziałem. Chciano w sprawie zrobić pokazówkę i wyprowadzić eks-minister w kajdankach, w świetle kamer i fleszy, upokorzoną i złamaną. Pokazówki i szumu było aż za dużo, chyba zresztą nie taki przebieg zdarzeń wymarzyli sobie działacze ówczesnej partii rządzącej.
Odnośnie śmierci Blidy obradowała komisja śledcza i jej raport okazuje się bardzo nieprzyjemny dla byłego premiera i byłego ministra sprawiedliwości. Ujawniono szereg zaniedbań, nieścisłości, potajemnych i skrytych działań, które razem wzięte spowodowały niepotrzebną i fatalną śmierć, której nie powinno być. Co więcej, komisja w końcowym raporcie utrzymała wnioski o postawienie przed Trybunałem Stanu Zbigniewa Ziobrę i Jarosława Kaczyńskiego. Nie można już tego traktować jako motywowane politycznie i odosobnione działania ugrupowania pałającego żądzą zemsty. Poglądy Ryszarda Kalisza, który swoją drogą z choinki w kwestiach prawnych się nie urwał, podzieliła cała komisja. Czyli coś tu było ewidentnie nie tak.
Kalisz triumfuje i nie zmienia tego stanu rzeczy fakt, iż obecny Sejm nie zdążyłby dokończyć procedury odpowiedzialności premiera i ministra przed TS. Nic straconego, wnioski przejdą na następną kadencję. Do października ekspremier zdoła się uratować, ale potem może być już gorzej. W praktyce bowiem konsekwencje czynów, które nie powinny w ogóle mieć miejsca, zaczęły dotykać odpowiednich ludzi. Równie dobrze to może być przyczynek do politycznego końca Jarosława Kaczyńskiego i jego formacji, bo TS jest władny orzec utratę czynnego i biernego prawa wyborczego nawet do 10 lat, nie wspominając już o utracie funkcji i pozbawieniu wolności, a żyjący bliźniak nie jest pierwszej młodości i końskiego zdrowia też nie ma. Ziobro, młodszy o ponad 20 lat, jest w nieco lepszej pozycji, niemniej i dla niego orzeczenie praktycznie oznaczałoby koniec jakiejkolwiek kariery politycznej i prawniczej.
Delikwenci mogą gadać o kontaktach Tuska z Putinem, o sybirze czy co im tam ślina na język przyniesie, ale jako polityczni męczennicy, czyści jak łza i represjonowani przez wrogi opozycji reżim obaj są totalnie niewiarygodni. Poza tym nie zmienia to faktu, że sami nie mieli zbyt wielkiego respektu dla istnienia, działalności i praw ówczesnej opozycji politycznej, gdy to PiS był u władzy. Teraz przyjdzie bolesna lekcja konsekwencji – lekcja, którą powinni zapamiętać wszyscy tzw. mężowie stanu, w trosce o własne dobro po macoszemu traktujący prawo czy demokrację.

Posted in: polityka, Polska