VIP-ie, lataj po ludzku

Posted on 04/08/2011 - autor:

0


Sprawa smoleńska doczekała się już dwóch raportów, w tym wreszcie polskiego. Choć trwają jeszcze dyskusje na temat treści każdego z nich, czas najwyższy podjąć w końcu jakieś decyzje PO wnioskach. Oto szansę wykazania się dostał świeżo upieczony szef MON, Tomasz Siemoniak.
Siemoniak z wojskiem zbyt wiele wspólnego nie ma, siedział wcześniej w MSWiA, a tam był specem od mediów. Wykształcenie też ma takowe. Niby kandydatura chybiona i miejsce zmarnowane, ale moment – wybory już za niecałe trzy miesiące, a po nich kto wie, jaki będzie układ sił. Obecny szef resortu obrony raczej nie utrzyma się na stanowisku, ale każdy się tego spodziewa po wyborach. Na razie nie warto dawać na to stanowisko kogoś, kto byłby fachowcem i realnym kandydatem na CAŁĄ kadencję albo przynajmniej na rzeczywiście długi termin, tylko po to, by tuż przed ciszą wyborczą wieszano na człowieku psy za działania jego poprzedników.
Ale do rzeczy. Siemoniak specem od wojska nie jest, dlatego musi pracować, by udowodnić, że nie wypadł sroce spod ogona. Zaczął od podziękowań na twitterze, ale przyszedł czas kierowania resortem. I tu należy zacząć wprowadzać w życie zalecenia raportu komisji Millera. Siemoniak zaczął od decyzji o rozformowaniu 36. Pułku Lotnictwa Transportowego.
Nie da się ukryć, poziom wyszkolenia lotników z pułku nie był zbyt wysoki, a jakie to przyniosło efekty, wiemy doskonale. Wreszcie ktoś pomyślał o tym, że transportowanie najważniejszych osób w panstwie specjalnie do tego przeznaczoną jednostką wojskową nie dość, że jest bezsensowne i nieopłacalne, to jeszcze zagraża bytowi samych VIP-ów. Decyzja o końcu bytu pułku była po Smoleńsku kwestią czasu. Zdymisjonowano wiceszefa MON i paru innych ludzi z samego ministerstwa, a oprócz tego 13 oficerów, w tym ludzi odpowiedzialnych za szkolenie.
Jak jednak VIP-y będą latać np. na konferencje? W porozumieniu z narodowym przewoźnikiem, LOT-em. Cywilnie, bez udziału wojskowych. Może to i lepiej, w końcu piloci cywilni nie raz i nie dwa wieźli Bardzo Ważne Osobistości i potrafili te osoby przetransportować do celu podróży, a nerwy im przy tym nie puszczały. Cywilni piloci, co istotne, ciągle latają, mając tym samym znaczni więcej praktyki, doświadczenia i umiejętności niż wojskowi operatorzy Tupolewów i Jaków, używanych dosyć okazyjnie. Loty będą odbywać się również śmigłowcami, z wykorzystaniem specjalnej eskadry w Siłach Powietrznych – JEDNEJ ESKADRY, nie całego pułku. Większość jednak przelotów będzie miała miejsce w ramach procedury cywilnej. Przypomnijmy, że po 10-tym kwietnia 2010 roku polscy politycy z powodzeniem (oraz cali i zdrowi) korzystają z wyczarterowanych ubiegłego lata od LOT-u dwóch Embraerów. Brazylijskie maszyny spisują się na tyle dobrze, że warto z nich korzystać w szerszym zakresie.
A co z tymi starymi Jak-ami i jedną Tutką, które zostaną po likwidowanym pułku? Będzie trzeba je sprzedać, bo przestały one być komukolwiek do czegokolwiek potrzebne. Może jeszcze coś sie na tym zarobi. W każdym razie nie było sensu, by narażać kolejnych VIP-ów na efekty niedostatków szkolenia.

Po 66 latach istnienia przestanie funkcjonować 36 Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego im. Obrońców Warszawy. Jego koniec naznaczony jest tragedią, śmiercią i niesławą. Nie zawsze tak było, ale obecnie nie ma sensu, by utrzymywać wojskową flotę specjalnie dla okazyjnego transportu polityków najwyższego szczebla, których znowu nie jest tak wielu i którzy nie muszą być aż tak dobrze traktowani. Minister Siemoniak zaczyna od podjęcia decyzji trudnej i koniecznej. Decyzji dobrej, trzeba tu zaznaczyć. Oznacza to, że chyba jednak ma on głowę na karku i że wziął sobie do serca zalecenia raportu. Tego zresztą się od niego oczekuje.

Posted in: polityka, Polska