Para w gwizdek, czyli lewica happeningowa

Posted on 20/01/2012 - autor:

0


Dzisiaj Sejm wyglądał, jakby miała w nim wybuchnąć bomba. Policja, kontrole przy wejściu, biegający jak kot z pęcherzem dziennikarze i posłowie… wszystko dlatego, że Janusz Palikot ogłosił, ze w pokoju 143 zapalone zostanie zioło. Każdy myślał o joincie, natomiast poseł zioło zapalił w postaci kadzidełka, które marihuanę miało zawierać w nieznacznej ilości i marihuaną miało śmierdzieć. Tak przynajmniej twierdzi poseł, dodając, iż produkt ten jest w pełni legalny i dostępny w polskich sklepach. Cóż, z dużej chmury mały deszcz. Zawiedzeni byli w zasadzie wszyscy. Zarówno ci, którzy spodziewali się zobaczyć ekscentrycznego posła (lub innego osobnika z jego ekipy) w kajdankach, jak i ci, którzy stanowili część sił porządkowych. Ale również ci, którzy liczyli na poważną debatę o stosunku polskiego prawa do używek lub na to, że poseł z Lublina wreszcie spoważniał i wydoroślał.
Z jednej strony Palikot zagrał na nosie marszałek Sejmu Ewie Kopacz (być może w rewanżu za spapraną sprawę z krzyżem w Sejmie, spapraną między innymi dzięki zaniechaniu sięgnięcia po ekspertyzy nie tylko od przedstawicieli dominującego wyznania), bo sprawa okazała się strzelaniem z armaty do wróbla. Ściągnięto środki jak na terrorystę – do kogoś, kto zapaliłby skręta z trawą. Reakcja pani marszałek była przesadzona, nawet gdyby rzeczywiście zapalono jointa, co Palikot wykazał. Podobnie przesadzona wydaje się reakcja polskiego wymiaru sprawiedliwości na taki czyn. Okazuje się, co Palikot pokazuje i wyśmiewa, że wobec bardziej egzotycznych używek polskie prawo doskonale odbija myślenie społeczne, tzn. łączy ignorancję i niewiedzę z pruderią i hipokryzją. Słychać bowiem zza Wielkiej Wody głosy, iż „maryśka” pomaga w terapii nowotworowej, będąc lepszym i znacznie mniej szkodliwym (a już na pewno o wiele mniej uzależniającym) środkiem uśmierzającym ból niż morfina. Głosy oparte o badania naukowe i wykorzystanie praktyczne, bo w niektórych stanach USA się to stosuje. W Polsce badań nie ma, więc teksty o szkodliwości lub jej braku czy mniejszej lub większej mocy uzależniającej marihuany mają wątłe podstawy naukowe. Alkohol etylowy jest ewidentnie mocno uzależniający i silnie szkodliwy społecznie, a jest legalny. Podobnie jak nikotyna, która znajduje się również (w śladowych ilościach, nie ma sensu jarać) w pomidorach czy papryce. Nikotyna w postaci tytoniu nie jest tak „rdzenną” używką jak alkohol (gdyż przywieziono to zielsko dopiero z Ameryki), podobnie tak długo i powszechnie znana i stosowana nie jest kawa (uznawana w średniowieczu za napój „szatański”) czy herbata, ale przyjęły się. Co stoi na przeszkodzie legalizacji trawki?
Do tego trzeba by dłuższego i solidniejszego dyskursu, a na takowy się niestety nie zanosi. Mamy kolejny durny happening, po którym będzie się więcej mówiło o samym zachowaniu Palikota niż o problemie, którego on chciał dotknąć. Podobnie było w przypadku krzyża w Sejmie. Trochę pogadano i temat się rozmył, zaś szansa na poważną debatę o roli religii w państwie została zmarnowana. Po części z winy i na życzenie Palikota, który mógł i powinien wzruszyć temat, w którym krzyż jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, ale tego nie zrobił. Przy samym krzyżu zresztą nie było wnikliwej analizy, a on sam pozwolił odciągnąć uwagę od treści i skupić ją na formie. Nie inaczej jest w przypadku marihuany. O ile sama kwestia jest ciekawa i w miarę istotna, o tyle znowu Palikot pakuje się sam do swojej dawnej szufladki błazna i skupionego na sobie samym cyrkowca, ułatwiając tym samym stłumienie dyskusji. Przy takim jego podejściu nie jest bowiem problemem wyjście od happeningów i stwierdzanie, że poza tą otoczką nie ma w nich nic, że one są tylko sztuką dla sztuki. Mogłyby nie być, gdyby Palikotowi starczyło cierpliwości, konsekwencji i determinacji, ale on tego nie przejawia. Mógłby on i powinien postarać się (przy krzyżu) o analizy prawne pochodzące od ateistów, agnostyków czy niechrześcijan. Może on i powinien ciągnąć sprawę depenalizacji marihuany dalej, ale trzeba pomyśleć o sensownym systemie ujęcia tego w ramy kontroli państwa. Kwestie produkcji, sprzedaży, użycia, składu chemicznego, podatków… słowem trzeba mieć solidny i całościowy pomysł na to wszystko. Wariant holenderski jest mocny i całościowy, ale nawet jeśli chciałoby się go skopiować, trzeba to adaptować do naszych warunków. Sama depenalizacja jest w tym momencie albo małą częścią potężnego i poważnego projektu, albo takiego projektu celem.
Co jednak zrobić z tym, że główny zainteresowany polityk sam strzela sobie w stopę, kreując wizerunek nielicujący z powagą i głębokimi, przemyślanymi rozwiązaniami? Nie oszukujmy się, każdy zalążek aktu prawnego, każda najmniejsza inicjatywa ustawodawcza, każdy pomysł, postrzega się przez pryzmat image’u autora. A image jest wypadkową zarówno tego, jak opisują człowieka, jak i tego, jak on przedstawia siebie sam i pozwala siebie opisać. O ile taki Robert Biedroń otwarcie protestuje przeciwko prymitywnym żartom posłów PiS, odnoszącym się do jego orientacji seksualnej, o tyle lider Biedronia postępuje wręcz przeciwnie, bo wręcz prosi się o utrwalenie dotychczasowej łatki. Na razie nie słyszeliśmy o większej inicjatywie ustawodawczej z tego klubu, ale można być pewnym, że gdy taka powstanie, to Janusz Palikot pożałuje tego, że to wskutek jego działań projekt będzie traktowany jak pijackie brednie postrzelonego egocentryka, obliczone na zgrywę, a nie na porządny skutek prawny. Tym bardziej że na razie trudno przypisać Ruchowi Palikota głębsze zajęcie się jakimkolwiek istotnym dla tej formacji tematem. Odpuszczenie sprawy krzyża jest tu najlepszym dowodem.
Lider świeżutkiej i najciekawszej formacji na obecnym politycznym podwórku na razie robi dużo szumu wokół siebie, ale niewiele z tego wynika. W praktyce swoimi dotychczasowymi działaniami, dającymi wiele hałasu, ale praktycznie zero konkretnego efektu, przywódca Ruchu Poparcia robi krzywdę sobie i swoim partyjnym kolegom. Nie tylko, bo także rujnuje i deprymuje idee, po których ledwie się prześlizguje, nie kwapiąc się do czegoś większego. O ile Janusz Palikot uważa się za przedstawiciela liberalnej światopoglądowo lewicy, to powinien trochę się pohamować, gdyż swoją postawą wyrządza podobnie myślącym ludziom niedźwiedzią przysługę. Radykalna katolicka prawica może pozazdrościć Palikotowi skuteczności w robieniu etycznym liberałom gęby ludzi postrzelonych, niedojrzałych i niewartych większej uwagi.

Posted in: autor, polityka, Polska