ACTA – czyli o co tyle krzyku?

Posted on 25/01/2012 - autor:

3


Witam szanownych czytelników. Frostknight zaproponował mi współudział w pisaniu jego bloga, z czego po dłuższym namyśle postanowiłem skorzystać. Powodów jest kilka. Po pierwsze uważam, że wąska specjalizacja może mieć zalety, ale zwiększając różnorodność tematyczną, zwiększa się ogólna atrakcyjność bloga. Dlatego też w przeciwieństwie do gospodarza raczej nie będę poruszał wydarzeń z  Wiejskiej, a kierował uwagę ku relacjom międzypaństwowym, konfliktom międzynarodowym i innym wydarzeniom społecznym niekoniecznie mającym związek z polityką. Po drugie, autor ostatnio jest coraz bardziej pochłonięty sprawami zawodowymi, co ma negatywny wpływ na częstotliwość pojawiania się notek. I w końcu, nie chwaląc się, tom ja był pomysłodawcą tego bloga, więc chętnie przyłożę rękę do jego ewolucji. No to jedziemy!

*       *       *

Każdy, kto nie jest pustelnikiem i nie bojkotuje chociaż jednego z mediów na pewno słyszał o protestach przeciwko ACTA – międzynarodowej umowie handlowej o zwalczaniu szeroko rozumianego piractwa. Od niedawna cały internet ogarnęła panika: ACTA, ACTA, ACTA. Wypowiada się każdy, kto się nie leni bez względu na kompetencje. ACTA przyniesie cenzurę, inwigilację i laksację. Boję się zajrzeć do lodówki. Nie często zdarza się takie ogólnokrajowe poruszenie, więc uznałem, ze wypada zapoznać się z tym znienawidzonym przez pół świata dokumentem. Przeczytałem i nie mogę się doszukać w treści umowy jakiejkolwiek kontrowersji ani większej nowości. Pierwsze co się rzuca w oczy, to duża ogólność wszystkich artykułów. Co to znaczy dla nas? Z jednej strony oznacza to, że wprowadzanie postanowień umowy w życie będzie długie, mozolne i prawdopodobnie nieudolne. Dlatego nie należy spodziewać się rychłych zmian i ktoś, komu zdarza się ściągnąć nielegalnie film z internetu nie powinien bać się wizyty panów w kominiarkach o szóstej rano. Z drugiej strony ogólność postanowień pozostawia szerokie pole interpretacyjne i luz decyzyjny, a efekty tego mogą być najróżniejsze, więc nie będę wróżył. Ciekawi mnie ilu krzykaczy przeczytało treść umowy? Poza tym cała ta akcja protestacyjna wydaje mi się podejrzanie dobrze zorganizowana i zgrana. Dlatego zanim przywdziejesz maskę Guya Fawkesa i wyjdziesz na ulicę protestować przeciwko korporacjom i rzekomemu Wielkiemu Bratu, zastanów się czy nie dałeś się zmanipulować samozwańczym internetowym Robin Hoodom, którzy na piractwie zarabiają grubą kasę.

Otagowane: , ,
Posted in: polityka, świat