Referendum nie będzie

Posted on 30/03/2012 - autor:

2


Życie rządzących państwem nie zawsze jest łatwe, lekkie i przyjemne. Nie jest takie, gdy przychodzi zdać sobie sprawę z tego, że z takich czy innych powodów państwo jest w nie najlepszym stanie i trzeba przeprowadzić kurację skuteczną, acz bolesną. Niestety, rzadko kiedy coś, co jest naprawdę efektywne na dłuższą metę, jest rozwiązaniem łatwym, przynajmniej na początku dla pacjenta. Nie zawsze też pacjent potrafi zrozumieć, że nieprzyjemna terapia wyjdzie mu w końcu na dobre. Czy jednak należy pięciolatkowi pozwolić podjąć decyzję co do zastrzyków, zwłaszcza gdy znany jest jego strach przed igłą? No nie. Podobnie jak nie należy zostawiać społeczeństwu trudnych i bolesnych, acz koniecznych decyzji.
Dlaczego? Bo wypieszczony plan naprawczy utknie i zaryje w piach, odsuwając się na święty nigdy i wisząc jako coś, co „mogłoby przynieść poprawę”. Nie bez powodu mówi się, że wielkie reformy przeprowadza się na początku kadencji, kiedy poparcie społeczne dla nowego gabinetu jest wciąż wysokie i kiedy jest wystarczająco dużo czasu do wyborów, by napięcie wywołane niepopularną reformą wygasło lub by efekty działania inicjatywy pojawiły się, zanim kolejnej grupie populistów przyjdzie zdobyć władzę na hasłach cofnięcia reformy. Bądźmy poważni, opozycja mówi wiele, ale w gruncie rzeczy każdy jej członek cieszy się, że to nie na nim czy na jego frakcji skupi się gniew ludu. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie zresztą usuwał koniecznych zmian, bo system rozleci mu się w rękach i to za jego rządów. Gadać można wiele, tym bardziej na trzy lata przed wyborami. W Polsce nawet jeśli wyborcy nie zapominają, to wybierani nauczeni są, że nie muszą zbytnio przywiązywać wagi do treści czy sensu swych wypowiedzi, bo i tak masy nie złapią ich za słówka.
Ale do rzeczy. Referendum w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego nie zostanie przeprowadzone. Głosami koalicji wniosek „Solidarności” przepadł. Polityczny szum był i jest, leciały petardy, spalono JEDNĄ oponę, atakowano się i obrażano (się i siebie nawzajem), ale to głównie polityczny szum, niekoniecznie mający przełożenie na realne efekty. Związkowcy zwiedzili Warszawę, obejrzeli dokładnie z zewnątrz gmach Sejmu czy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, pokazali się… i tyle. Już ich nie ma. Nie zdziałali nic, a starania PiS, SLD i Solidarnej Polski nie na wiele się zdały, bo koalicjantów było po prostu więcej.
I całe szczęście, bo społeczeństwo storpedowałoby reformę, a potem dopiero byłby płacz i zgrzytanie zębów. Czyja to wina? Wątpię w tym momencie, by którykolwiek z „wybrańców Narodu” głosujący za wnioskiem o przeprowadzenie referendum uderzył się w piersi i stwierdził, że to był błąd. Gdyby pozwolić ludziom na decyzję w sprawie zaciskania pasa, to Grecja zbankrutowałaby dobre pół roku temu, gdyż protesty w tym kraju były daleko liczniejsze i silniejsze niż u nas. Reforma będzie, bo być musi i przed matematyką oraz demografią po prostu się nie ucieknie. Swoją drogą ciekawe, że opozycja z jednej strony ubolewa nad rzekomo tragicznym stanem państwa, z drugiej zaś strony unika podjęcia działań naprawczych, a wręcz usiłuje takowe blokować. Głupota, hipokryzja, oportunizm? Wszystko naraz?
W sumie po dzisiejszym dniu cieszy jeszcze jedno – związkowcy zobaczyli, że tupano-krzyczane protesty nie dają już efektu. Skoro coś trzeba było wdrożyć, to się to wdraża i koniec, a szantaż w postaci wielotysięcznych demonstracji i robienia zadym nie ma prawa zadziałać. Piotr Duda może i rzucać sloganami, że to jeszcze nie koniec, że teraz dopiero się wszystko zacznie, ale to strzelanie na wiwat. Skończyło się rumakowanie; czas przejść do konstatacji, że siła społeczna związków zawodowych spadła na tyle, że proste i prymitywne wchodzenie w politykę i rozgrywanie tylko kart siły i agresji nie jest już skuteczne. Największy i najgłośniejszy (dosłownie i w przenośni) związek zawodowy sam to sobie zafundował, przez długie lata robiąc nie za reprezentację pracowników, ale niemalże za siłową przybudówkę partii Kaczora Żyjącego. Szef może się i zmienił, ale związek złagodniał minimalnie. Nadal nie widać podejścia nastawionego na merytoryczny dialog, jest głównie obuch, a obuchowi nie można przytaknąć, bo stwarza się niebezpieczne precedensy. Zawsze takowe można jednak zmieniać i dzisiaj to miało miejsce w postaci stanowczego sprzeciwu dla sabotowania reformy pod przykrywką wysłuchania woli ludu. Referendum byłoby szkodliwe i całe szczęście, że wniosek został utrącony. Pora teraz na uchwalanie ustaw, a „Solidarność” niech sobie protestuje do woli. Efektu i tak nie uzyska.

Posted in: Europa, polityka, Polska