Blog kampanijny prezesa K.

Posted on 19/02/2011 - autor:

4


Swoje poglądy można wyrażać wieloma sposobami i różnymi drogami. Zwłaszcza polityk z pierwszych szeregów, jeśli nie państwowych, to przynajmniej partyjno-klubowych, może często i obficie rzucać słowami. Nie oczekujmy tu różnorodności, po prostu raz dany pogląd słyszymy, a raz czytamy. W końcu informacji nigdy dość, prawda?
Polityk, który parę lat temu dosyć sceptycznie podchodził do technologicznych „nowinek”, stopniowo się do nich przekonuje, krok po kroku. Mniejsza już, czy rzeczywiście, czy poprzez asystentów i czy spontanicznie, czy bardziej na pokaz, żeby zatrzeć nabyty kiedyś wizerunek człowieka, który nic nie ma, na niczym się nie zna i ogólnie dość mocno niedostosowany jest do świata. Co do „nowinek”, cudzysłów uzasadniony jest tym, że owe rzekome nowinki od dłuższego czasu są właściwie standardem, ale ludzie w pewnym wieku mają trudności z ogarnięciem zjawisk, z którymi się za młodu nie zetknęli; żeby było jasne, nie osądzam tu niczyich zdolności intelektualnych; sam pewnie za parędziesiąt lat będę doświadczał sporych problemów z obsługą rzeczy, z którymi moje dzieci i wnuki będą sobie radzić właściwie intuicyjnie. Na chwilę obecną takim problemem dla osób w sile wieku jest komputer i internet. Ale do rzeczy.
Jarosław Kaczyński, bo o nim mowa, niegdyś dosyć sceptycznie wyraził się o (zwłaszcza młodych) internautach oraz ich domniemanych zainteresowaniach. Wyszło na jaw, że zjawiska zwanego internetem ten pan po prostu nie ogarnia, nie rozumie. Powoli jednak zaczęło docierać do niego, że młodzi i wykształceni ludzie (i nie tylko) często, chętnie i łatwo korzystają z sieci, więc krzywienie się na nich nie ma sensu. Trochę już przeszły temu panu ciągoty do werbowania elektoratu metodą „bądź z nami, bo ci, co nie są z nami, są tacy i owacy, a skończą tak…”, ale niedawne pomysły co do monitorowania internetu potwierdzają, że zamordystyczne zapędy do końca mu z głowy nie wywietrzały. Ale nie o kontroli, tylko o internecie mowa. Kaczyński pozazdrościł najwidoczniej swoim partyjnym podwładnym oraz Palikotowi i zrobił kolejny krok do wtopienia się w cywilizację. Po koncie bankowym przyszedł czas na BLOGA. Kaczyński zaczął blogować na salonie24, mającym zasłużoną opinię siedliska pisopodobnych.
Na razie jest jeden wpis, nie będący żadnym nowym tekstem, tylko zapisem wcześniejszego przemówienia. Już samo to pozwala wątpić w to, czy na stronie ukaże się jakaś w miarę nowa treść, ale poczekajmy, to dopiero start. Na razie mamy hasło jak z pracy dyplomowej i podobnie obszerny tekst, równie przejrzysty i zrozumiały. Zawartość w zasadzie typowa – oprócz ogólników na temat kaczego wyobrażenia gospodarki, ciut trącących wycinkiem z socjalistycznego podręcznika o ekonomii i podlanej narodowym sosikiem, mamy standardowe wręcz teksty o tym, jaki to PiS jest wspaniały, a jaki Tusk nieudolny. Zresztą niczego nowego nie należało się spodziewać, choćby ze względu na osobę autora bloga, który od dobrych paru lat klepie w kółko to samo, tylko za każdym razem nieco innymi słowami. Pół biedy, że chociaż o Smoleńsku nic nie ma. Za to są pewne teksty trącące hipokryzją. Na przykład taki o podkopywaniu zaufania przedsiębiorczych Polaków do państwa. No tak, lepiej przemilczeć CBA, które orgznizowało prowokacje łapówkami, czy choćby podejście pana Ziobry i innych, w zasadzie przypominające czasy PRL, kiedy to przedsiębiorca kojarzył się z przestępcą. Parę przemilczeń dotyczy też zamiatania spraw pod dywan – choćby z edukacją ekonomiczną. Może warto było TO wprowadzać, zamiast „wychowania patriotycznego” czy mundurków? Z tym że dla bezpieczeństwa własnej posadki na stołek ministra edukacji usadzono gościa nie mającego pojęcia o edukacji, za to indoktrynerskiego zacięcia – aż za dużo. Stocznia Gdańska – niby wcześniej miała się dobrze, tylko za Tuska padła? Podobnie jak polskie finanse? Gdyby zapomnieć to, że rząd Kaczyńskiego wolał kontrolować wszystko i gonić za urojonym układem, zamiast naprawiać finanse publiczne, to można by jeszcze takie frazy przełknąć. Ale tylko wtedy. Niestety dla autora nowego bloga na s24, większość społeczeństwa, co widać po wynikach wyborów, nie urodziła się wczoraj.
Poza tym masa słów o silnym państwie, wspomaganiu państwowych firm, działania państwa… drugim F.D. Rooseveltem Kaczyński nie jest i nie będzie, choć mocno marzy mu się interwencjonizm państwowy. To wizjonerstwo też jest niełatwe do kupienia, chociażby ze względu na to, że przez dwa lata rządów PiS żyjący bliźniak nawet nie kwęknął o tak wielkich reformach, jakie proponuje na łamach bloga, starając się ustawić w opozycji do premiera. O ile można się zgodzić z tym, że sporo działań obecnego rządu jest zbyt późnych, zbyt zachowawaczych lub w ogóle niepotrzebnych, o tyle ten nagły wysyp planów, zwłaszcza w kontraście z pisowską indolencją sejmową, jest dziwny. Szkoda, że ekspremier nie sypie ideami jak z rękawa na forum Sejmu, tylko woli je wyrażać w stronę internautów. Szkoda też, że takimi pomysłami nie zarzucał poprzedniego Sejmu, kiedy sam rządził państwem. Być może gdyby było inaczej, ten wysyp kieszonkowych mądrości nie trąciłby tak agitacją polityczną.
Tak naprawdę bowiem tylko o to tu chodzi. Z Kaczyńskiego żaden geniusz ekonomiczny czy polityczny, po prostu łatwiej rzucać (na dobrą sprawę) ogólnikami i fantastycznymi wizjami, kiedy ktoś inny odpowiada za ich wykonanie, niż kiedy samemu trzeba się tym zająć. A jeszcze łatwiej rozwijać wizje przed ludźmi, którzy są w stanie tylko je przeczytać i skomentować, a nie usiłować wprowadzić w życie. Cóż, na własnym blogu każdy potrafi być mężem opatrznościowym z prawdziwego zdarzenia. Tyle że skoro ekspremier ma taki potencjał pomysłów, dlaczego publicznie zajmuje się głównie Smoleńskiem? Może dlatego, że łatwiej jest również rzucić w stronę intenautów frazes na paręnaście linijek niż Sejmowi przedstawić kompleksowe rozwiązanie, zaopatrzone w rzetelną analizę skutków prawnych, politycznych, ekonomicznych itd.? Cóż, państwa się nie zmieni, snując wizje publiczności, czy to na wiecach, czy na blogu. Trzeba te idee przedstawiać jako projekty ustaw. Skoro to ma być dla dobra państwa, z czym lider PiS jeszcze czeka? Państwo to państwo, działa się dla niego zawsze, nieważne, kto jest u steru rządów. To jest jeden z aspektów tej lojalności wobec narodu, od opisania której prezes K. zaczyna wpis. A może, co również typowe dla tego środowiska politycznego, inaczej się robi, a inaczej gada się na wiwat? Może by tak w końcu zająć się robieniem, zamiast prowadzić już teraz kampanię? Ilość ogólników i przemawiających do wyobraźni haseł wskazuje bowiem (cały czas) na to drugie.

Posted in: polityka, Polska