Jako kierowca nie znoszę zimy – cz. 2

Posted on 02/02/2012 - autor:

2


Zima… ta cudowna pora roku, kiedy nie kąsają komary, nie smaży Słońce i półnagie ciała nie zapełniają plenerów, nie wywołując po równi zgorszenia, zazdrości i podziwu. A z drugiej strony ci mniej lub bardziej zasadnie wstydliwi mają pretekst do zakrywania czegoś. Kiedy alergicy i rudzi mają spokój, a alkohol chłodzi się przez przetrzymanie go parę chwil za oknem. Kiedy po niektórych obszarach wodnych można chodzić i biegać, a grzaniec nabiera dodatkowego sensu i klimatu. Kiedy szlag trafia pieszych, drogowców i kierowców, w tym MNIE. Ale ze zgoła różnych powodów.
Przez końcówkę zeszłego roku zima zaskakiwała swoją nieobecnością. Ciekłe opady lub ich brak, ledwie choć jednak plusowe temperatury, czarne drogi… i ruch na budowach. Budowlańcy nadgonili z planem, bo w okresach, w których mieli nie pracować, nagle okazało się, że są warunki umożliwiające prace. Super. Koniec grudnia wyglądał niemal jak październik. Kto się śmiał, doczekał się w styczniu i lutym. Obecnie jest solidny, dwucyfrowy mróz, a wcześniej było trochę śniegu i lodu. Nagłe pojawienie się charakterystycznych symptomów białej pory roku zaskoczyło bardzo wielu i chyba zanadto wystraszyło.
Gwoli informacji, sam jestem człowiekiem pracującym, do tego kierowcą i to nie takim, który przejeżdża z domu do pracy króciutki odcinek i dłużej skrobie auto niż jedzie. W moich regionach zima jest realnym zjawiskiem, zresztą to w moje okolice pół Polski jedzie na narty i tego typu rzeczy. Oczywiście, nie jestem Robocopem i czuję zimno, choć różnie się mówi o prawnikach. Sam wolałbym, by było trochę cieplej (OK, zimo, zrozumiałem, istniejesz, możesz już teraz sobie iść?), ale na litość, radzę sobie.
Doprawdy, być może jestem dzieckiem szczęścia, ale nie doświadczam pewnych rzekomo powszechnych zjawisk i nie mam super warunków. Mój 9-letni francuski diesel przy -21 stopniach krztusi się, ale odpala i jedzie. Wcale nie naszpikowane techniką auto daje radę na wcale nie high-endowych zimówkach, zarówno na „zwykłej” zimnej drodze, jak i na szosie pokrytej śniegiem. Jeżdżę po trasie pełnej wyboi, zakrętów i odcinków gorszej jakości, ale wyciskam z silniczka tyle, ile się da. Tak, naprawdę miejscami dziwię się, że ludzie w autach wartych na oko 10-15 razy więcej, mających parokrotnie lepszą technologię i przynajmniej porównywalne (biorąc pod uwagę orientacyjne zasoby portfelowe właścicieli) ogumienie, zachowują się tak, jakby zapomnieli o tych wszystkich bajerach i wypasach. Że zwalniają prawie do zera na zakrętach i trzęsą się jak ci z kierowców „L-ki”, nad którymi instruktorzy załamują ręce. Tak jakby pierwszy raz widzieli zimę za kółkiem – gwoli informacji, autor ogląda drugą zimę zza kierownicy i nie uważa się ani za wybitnego kierowcę, ani za takiego, co już wszystko widział, choć parędziesiąt tysięcy kilometrów na różnych drogach przejechał. Niemniej wie, że jest spora różnica pomiędzy ostrożną i bezpieczną jazdą a byciem zawalidrogą.
Mili państwo, może nie dostaję białej gorączki, jadąc za osobą wlokącą się 60 km/h poza obszarem zabudowanym TYLKO DLATEGO, że jest parę białych kłaczków i nieco kresek na minusie, ale jest to denerwujące. Jeśli ktoś boi się normalnie jechać, to może warto włączyć rozsądek i pomyśleć nad własnymi umiejętnościami czy możliwościami pojazdu, a jeśli te są niewystarczające, to chyba lepiej nie porywać się z motyką na Słońce. Opony zimowe w Polsce to w zasadzie już w połowie listopada konieczność i uważam, że jeśli do tej pory ktoś ich nie ma, a jest kierowcą, to urwał się z choinki i powinien odpuścić sobie jazdę, dla dobra swojego i innych. Skoro ktoś reaguje panicznie na najmniejsze pogorszenie warunków drogowych, to też chyba lepiej, by nie stresował się i zasiadł na fotelu pasażera, o ile włączenie rozsądku przychodzi mu w niskich temperaturach z oporem. Drodzy niedzielno-zimowi kierowcy, poszukajcie odwagi w kieszeniach albo znajdźcie szofera.

PS. Do końca tygodnia ma być NAPRAWDĘ ZIMNO, potem ma spaść śnieg. Równie mocno jak powyższych nie znoszę służb oczyszczania, celujących w tworzeniu wielkich pryzm śniegu na krawędzi pasów drogowych, na środku dróg wewnętrznych czy na miejscach parkingowych. Ich też błagam o odrobinę rozsądku i chwilkę refleksji, połączonej z konstatacją, że nie są sami na świecie. Czy to takie trudne?

PS2. Jeśli ktoś wierzy świstakowi Philowi, to nie mam dobrych wieści, bo dzień świstaka jest dzisiaj. Mały gryzoń stwierdził, że jeszcze 6 tygodni pomęczymy się z zimą.

Posted in: autor, Polska