Gafa z podtekstem

Posted on 14/01/2010 - autor:

7


Małe, żenujące złośliwości, większe przypadki pomijania zasług i rzucania oskarżeń bez pokrycia czy nawet pożałowania godne spektakle, wyrażające głównie żal z bycia spóźnionymi antykomunistami, to ze strony tzw. „obozu czwartej” główne (o ile nie jedyne) środki dyskusji z Lechem Wałęsą. Bracia K., którzy w latach 90-tych palili kukłę byłego prezydenta, zdają się wciąż nie pamiętać, iż Sąd Lustracyjny uznał, iż Wałęsa nie współpracował z SB. Wybitnie pomaga im w tym IPN poprzez różnej maści i talentu historyków, którzy coś tam piszą, z uporem maniaka ignorując status pokrzywdzonego u Lecha Wałęsy. Z kolei to, co IPN sprezentował ostatnio, tak trąci żałosną kaczą wojenką, że ciężko uwierzyć w to, iż sprawa może być jedynie niefortunną gafą.
Co się stało? Otóż w tym roku mija 30 lat „Solidarności”. Z tego to faktu IPN (krakowski, co też może mieć znaczenie, stamtąd bowiem pochodzi obecny szef Instytutu, Janusz Kurtyka, wybrany szefem w dość nieczysty sposób, delikatnie rzecz ujmując) wysłał Wałęsie kalendarz ścienny na rok 2010. Bez sierpnia. Dziwnym trafem był to jeden z niewielu wadliwych egzemplarzy kalendarza, tematycznie poświęconego NSZZ i opatrzonego wieloma zdjęciami.
Za bardzo dziwny jest ten „traf”, biorąc pod uwagę, iż IPN od lat neguje prawomocny wyrok Sądu Lustracyjnego i status pokrzywdzonego, notorycznie wpisując się w lansowany przez braciszków nurt rewanżyzmu politycznego metodą szkalowania i pomniejszania. Ten incydent nie odbiega od owego nurtu, tym bardziej że to wokół owego sierpnia trwają największe walki. Powiedziałbym wręcz, że to zagranie jest typowe dla tych, którzy nie umieją przestać żyć przeszłością, ale zemścić się też nie potrafią. Cóż, Wałęsa pewnie wzruszy ramionami i zaśmieje się z tego. Byłoby to najlepsze, co może zrobić; nie ma bowiem sensu wdawać się w przepychanki z tak nieporadnym i żałosnym przeciwnikiem. Szkoda tylko, że ów nieporadny rywal po raz kolejny, nie wiedzieć czemu, trąca to gniazdo os, jakim jest temat lustracji. Całej sytuacji można było bowiem z łatwością uniknąć, a tak biedny drukarz dostanie po łbie.
A może to jednak „tylko” niefortunny zbieg okoliczności, a nie kolejny etap walki IPN-u z Wałęsą? Jeśli tak, to gafa tym większa, bo po tylu latach ludzie z Instytutu powinni wiedzieć, na co szczególnie uważać. Bez tej troski Instytut sam się prosił o kompromitację. W tradycyjnym, siermiężnym, żenującym, „prawym i sprawiedliwym” stylu.

Posted in: polityka, Polska