Hazardowa wydmuszka

Posted on 07/04/2011 - autor:

4


To miał być gwóźdź do trumny rządu, kompromitacja Platformy i potwierdzenie nielegalności działań polityków tej partii. Kiedy to powstawało, co rusz leciały teksty „rząd nic nie robi” i „Platforma kręci lody”, regularnie, na przemian, w zależności od mody/kontekstu medialnego/nastroju prezesa/aktualnie obalanego mitu. W praktyce… kto cieszył się z przyłapania na gorącym uczynku wysokich funkcjonariuszy państwowych i z rychłego pogrążenia ugrupowania rządowego, ten cieszył się przedwcześnie. Afera hazardowa dzisiaj padła. Prokuratura umorzyła śledztwo, zaś zarzuty… może nie były, tak jak przy „aferze gruntowej”, oparte o niezgodne z prawem działania organów ścigania, jednak nie zmienia to ich bezpodstawności. Okazało się bowiem, że brak dowodów na dwa z czterech zarzutów w sprawie, zaś dwa pozostałe czyny nie noszą znamion czynu zabronionego.
Co to oznacza? Przede wszystkim to, że nie stwierdzono korupcji czy płatnej protekcji. Ujawniono natomiast przekroczenie uprawnień przez promowanie na stanowisko członka zarządu Totalizatora Sportowego osoby rzekomo rekomendowanej bez podstaw do formułowania tez o rekomendacji, potwierdzono też nieprawidłowości w pracach nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych, tyle że w tych dwóch kwestiach nie wykazano, iż to są przestępstwa. Krótko: z dużej chmury mały deszcz, bo z wielkiej bomby mającej zdruzgotać PO nie zostało nic.
Pisowcom i ich klakierom zostają teraz próby żalenia postanowienia o umorzeniu śledztwa, eksponowania sytuacji niekryminalnych a kontrowersyjnych, ewentualnie żałosne pojękiwanie na ustawione organy ścigania i stronniczą komisję. A tak serio – już po paru tygodniach prac tej komisji, zwłaszcza po cyrku z przywracaniem do jej składu posłów, którzy przed nią zeznawali, wiadomo było, że mamy do czynienia z ciałem nakierowanym na medialny i polityczny efekt, nie na rzeczywiste przyczynianie się do wyjaśnienia sprawy i ustalenia zgodnego z prawdą stanu faktycznego. Czyli tak jak w przypadku praktycznie każdej komisji śledczej.
Ustalono jednakże pewne rzeczy, które funkcjonariuszom publicznym, zwłaszcza jeśli zajmują się oni legislacją na poziomie ogólnokrajowym, po prostu nie przystoją. Być może zmian wymaga Kodeks karny w kwestii lobbingu wykraczającego poza prawnie dopuszczalne ramy, być może należałoby się też zastanowić nad przerzystością procedur związanych z obsadzaniem miejsc w przedsiębiorstwach z udziałem Skarbu Państwa lub państwowych. Sami reprezentanci Narodu też powinny wiedzieć, że w sprawach państwowych przyjaźnie i sympatie należałoby niekiedy odłożyć na bok, dzięki czemu łatwiej byłoby odmówić komuś, kto przekracza pewne granice. Warto też się zastanowić, czy poza prowadzeniem przesłuchań polityków z wysokiego, często najwyższego szczebla, sejmowe komisje śledcze służą czemuś więcej niż ułatwianiu polityczno-medialnej hucpy, podczas której ewidentnie widać, że bardziej chodzi o interesy danych frakcji niż o dobro postępowania czy… cóż, kraju.
A teraz należy się zastanowić, czy postępowanie panów Chlebowskiego i Drzewieckiego, mimo że nie pozwalało ich oskarżyć o popełnienie przestępstwa, było do końca w porządku i czy takie postanowienie może spowodować, że wrócą oni do politycznego mainstreamu i ewentualnie do swojego byłego klubu. Niezależnie od tego, czy będą chcieli powrócić do tego, co mieli wcześniej i czy im się to uda, teraz trudniej będzie opozycji straszyć „Mirem”, „Zbychem”, „Grzechem” i „Rychem” czy po prostu rzucać tezami o kręceniu lodów. Miał być bowiem wstrząs, a skończyło się na stwierdzeniu niekaralnego przekroczenia pewnych zasad. Po raz kolejny góra urodziła mysz.

Posted in: polityka, Polska