Pytanie „jak żyć” wielu ciśnie się dzisiaj na usta, zwłaszcza po obserwacji wariujących rynków finansowych. Nie mam kredytu we frankach szwajcarskich, więc śpię spokojniej niż ci, którzy zobowiązanie w takiej walucie zaciągnęli. W zasadzie wysypiam się lepiej niż obywatele Grecji, Portugalii, Hiszpanii, Włoch oraz wielu innych krajów tzw. Eurolandu. Głodem nie przymieram, choć kokosów wielkich też nie ma. Ot, po prostu sobie żyję i nie mam większych powodów do narzekania na swoją sytuację majątkową. Oczywiście, każdy zawsze chce mieć lepiej, ale nie jest źle.
Patrząc jednak na notowania giełdowe i histeryczne reakcje sporej części mediów czy różnej kompetencji ekspertów lub „ekspertów od siedmiu boleści”, powinienem zacząć obawiać się powtórki Wielkiego Kryzysu z 1928 roku lub chociaż tego, że niebo zwali mi się na głowę. Analitycy tak czasem panikują, aż dziw jeszcze, że na Wall Street czy w innych dzielnicach finansowych ludzie całymi piętrami nie skaczą z okien. Czy jest AŻ tak źle?
Premier przekonuje, że nie. Nie oszukujmy się, Polska nie jest rajem finansowym, wysepką bogactwa czy nawet zdrową gospodarką (gdyby była, nie mielibyśmy takiego długu publicznego i rokrocznego deficytu), ale jakoś nie ma u nas i od dawna nie było kilkunastoprocentowych spadków PKB, hiperinflacji czy gwałtownej ewakuacji zagranicznego kapitału. Kryzys bankowy swoje zrobił, niemniej na pewno nie tyle co w Eurolandzie czy w Islandii. Na tle Europy wypadamy nieźle. Być może dlatego, że nie jesteśmy w Eurolandzie.
Oczywiście opozycja przekonuje, że jest inaczej. Co tam, że nikt aż tak strasznie nie stęka z powodu finansów, że mimo wszystko daleko nam do scenariusza Włoch, Grecji czy Portugalii, że jako jedyni swego czasu mieliśmy w Europie dodatni wskaźnik wzrostu gospodarczego. Tusk i Rostowski kłamią, ukrywają prawdę, mamią i odwlekają wielki krach finansów Polski. PiS-owcy i SLD-owcy mówią te rzeczy z takim zapałem, jakby wręcz z utęsknieniem czekali, aż tąpnie. Tymczasem przez 4 lata z ich strony wyszło bardzo niewiele pomysłów natury ekonomicznej, o rozsądnych to już w ogóle szkoda gadać. Nieporozumieniem jest bowiem wciskanie wyborcom nadziei na ulgi (w tym podatkowe przez obniżkę VAT), gdy podobno polskie finanse są na krawędzi krachu. I o dziwo, jedne i drugie teksty pochodzą z tych samych środowisk partyjnych. Na moje oko, jeśli ktoś biadoli nad stanem finansów państwa i jednocześnie chce działań powodujących obniżenie dochodów i zwiększenie wydatków (albo obiecuje takowe), to albo te finanse tak źle się nie mają (czyli kłamie w żywe oczy), albo wykazuje się skrajną nieodpowiedzialnością i populistycznie jedzie po bandzie, uderzając w najbardziej prymitywne instynkty rzesz wyborców o szczątkowej wiedzy ekonomicznej, za to (a raczej w związku z tym) z wybitnie roszczeniową postawą w stosunku do państwa. Jasne, każdy chce, by mu dać, tylko z czego? Tego już Kaczyński z Napieralskim nie wyjaśniają, zresztą w ogóle ciężko doszukać się jakichkolwiek konkretów z ich strony. Ale tak to jest, że bezczelny populizm zwykle ogranicza się do durnych, rozmytych haseł, obnażających dyletanctwo ekonomiczne tak ich adresatów, jak i autora.
Być może z powodu tej indolencji Kaczyński porzucił władzę po dwóch latach. W sumie sam sobie to zafundował, doprowadzając do rozpadu koalicji przez wywołanie „afery gruntowej”. Fajnie rządzić w czasie ogólnego prosperity i korzystać z dobrych rozwiązań poprzedników (Belka), których efekty można konsumować za swoich rządów, ale w czasach obfitości to każdy jest kozak. Gdy trzeba zacisnąć pasa, to już zaczyna się problem, któremu na pewno nie zaradzą hasła o ulgach. Śmieszy mnie, gdy larum podnoszą ci, którzy najmniej robią, zaś głównie głośno wrzeszczą, często wbrew oczywistym faktom. Tym bardziej, gdy tacy ludzie, nawet nie próbując udowodnić jakiejkolwiek przydatności dla państwa, chcą nim rządzić i na poważnie się o to starają. Tyle że nie ma to wiele wspólnego z poważnymi działaniami.
Subscribe:
RSS feed
Laudate44
19/08/2011
Byłes łaskaw napisać o szczątkowej wiedzy ekonomicznej w zestawieniu z wybitnie roszczeniową postawą w stosunku do państwa. Trafiłeś w sedno, nawet jeśli przyjmiemy, że użyłeś eufemizmu.
Kaczyński nie od dziś adresuje swoje wystąpienia do kompletnych niedouków, meneli i fanatyków. Po Napieralskim można było oczekiwać czegoś ambitniejszego. Okazuje się niesłusznie. Jeden i drugi realizują założenia tej samej szkoły: „ciemny lud to kupi”.
Pozdrawiam z Irlandii, gdzie pytanie „jak przetrwać recesję” zadaje sobie naprawdę coraz więcej ludzi. Ale histerii nie ma.
Roman Strokosz
19/08/2011
Dzisiejsza debata sejmowa unaocznila mi to, ze opozycja czyli PiS i SLD przespala okres przygotowawczy do kampanii wyborczej, bowiem nie reprezentuje zadnych konstruktywnych, ciekawych wizji programowych.Najtansze , co moze byc czy li krytylka i krytykanctwo eksploduje z ust KAczynskiego i Napieralskiego – choc ten drugi mnie osobiscie wydaje sie jeszcze bardziej prymitywnym politykiem niz KAczynski.
Reakcja Tuska nader sluszna i trafna, zas wyklad ekonomicznej i finansowej kondycji kraju jakiego regularnie dokonuje Minister Rostwoski trafia do przekonania i prowokuje wyobraznie.
Osobiscie jestem obecnie zaangazowany sledzeniem sytuacji na parkiecie gieldowym w Nowym Jorku.Sytuacja w swiecie nie tylko na gieldach zaczyna zatrwazac i budzi coraz szersze obawy silniejszej niz w 2008 roku recesji i ze zrozumialych wzgledow chcialoby sie, aby jezor kasliwej recezji jaknajlzej potraktowal Polske.Probowalem sie doszukac w wypowiedziach Tuska i Rostowskiego inormacji o programach przeciwdzaialnia. Niestety nie uspyszalem nic pocieszajacego oprocz jednej kwestii, ze w koncu w klraju nad Wisla zrozumiano, ze nie ma sensu wchodzenie do strefy Euro i to ma kolosalne znaczenie.
Slowem jednak nie wspomniano o tym, ze polskie zobowiazania finansowe w ramach KE na rzecz tworzenia funduszy stabilizacyjnych dla ratowania Grecji Wloch Hiszpanii Portugalii Belgii i krajow baltyckich ulegna zwiekszeniu czyli obciazenie finansowe bedzie znaczne i odczuwalne. Cos znowu trzeba bedzie komus odebrac, by oddac temu, kto nam nie bliski ale …….!
Nie chce tu wnikac w szczegoly a jedynie zakoncze jedna konkluzja. Dzisiejsza debata pokazala, ze czy chcemy czy nie, Rzad Platformy Obywatelskiej niesie za soba pewne gwarancje mniejszego zla i oddalenia katastrofy ekonomicznej. KAzdy inny gabinet to tragedia dla wszystkich Polakow i pisze to ku przestrodze!
Dario
20/08/2011
Tusk i Rostowski mówili wczoraj, tłumaczyli, opisywali – ale w kółko: same slogany, hasła, zero konkretów, non stop tylko walka z PiS-em. Cóż, jak ja mawiam – gdy ktoś chce powiedzieć, że 2*2=5, to i tak to powie.
Tusk ma rację, że trzeba jednak trochę odwagi, by nie być populistą i powiedzieć wyborcom trudną prawdę w oczy. Ten, kto ustawicznie zamiata śmieci pod dywan, nie jest dobrym gospodarzem. Kaczyński gada o nicnierobieniu, ale sam przespał np. świńską górkę czy możliwość poprawy finansów kraju w okresie prosperity przez ulepszenie ustawy o finansach publicznych. Napieracz z kolei zna się na ekonomii jak świnia na fizyce kwantowej, a poza tym leci po najmniejszej linii oporu, stając się mimowolną przystawką PiS przez w praktyce powielenie metod działań tej partii.
A swoją drogą, łatwo rozprawiać o tym, za co się nie ponosi bezpośredniej odpowiedzialności. PiS domaga się ulg, bo to nie to ugrupowanie będzie musiało przez parę następnych lat tłumaczyć się z dziur w budżecie. Nawet do Kaczyńskiego dotarło już, że rządzić to on może co najwyżej swoim kotem i swą partią czy klubem. Nie zmienia to faktu, że nie ma w pisowskich propozycjach gospodarczych krzty odpowiedzialności za sytuację państwa. Rację ma Tusk, kiedy mówi, że przed takimi „Mikołajami” trzeba chronić Polskę.
mbpPolka
20/08/2011
Dziwie się katolikom zadajacym pytanie „jak żyć?”. Zapomnieli, że na to pytanie odpowiada Dekalog? Ja mam tylko jedno przykazanie, starac się zyc uczciwie. A uczciwie to znaczy: nie łgać, nie poniżać innych, szanowac ludzi jeżeli zachowują się przyzwoicie niezaleznie od ich przekonań, narodowości, czy innej odmienności. Widać w piso-sekcie zapomniano o tych wartościach i jedni cynicznie wykorzystuja głupote swych ślepych wyznawców. Co do „debat” sejmowych to jest to pokaz czystej głupoty a więc i totalnego braku refleksji nad własnym rozumem oraz nagminne sranie we własne państwo. Tak durnowatych wypowiedzi, często wykluczajacych się logicznie mozna tylko posłuchac wśrod wybrańcow ciemnego luda. Bo kto do cholery wybrał to badziewie?
Dario
21/08/2011
Dekalog nie odpowiada na współczesne pytania, gdyż jako zbiór zasad mających rządzić życiem małego pustynnego plemienia sprzed paru tysięcy lat po prostu nie przystaje do naszych czasów. Dzisiaj mamy demokrację, prawa człowieka, rozwój technologii i setki innych zjawisk, które wybiegają poza antyczną dziesiątkę. Twoje zasady są szersze zakresowo i choćby z tego powodu lepsze od Dekalogu.
A co do Prezesa i Sekty, to przecież tak było praktycznie zawsze, że zwracają się oni do ludzi nie mających większego pojęcia o świecie, w którym żyją, niezdolnych do rozpoczęcia przemiany własnego życia od siebie, za to po prostu czegoś chcących. Co zaś do metod partii, zaczynam podejrzewać, że – oprócz banalnego populizmu Pisiaki po prostu nie chcą wygrać, bo inaczej trzeba by robić jednak coś więcej poza bezproduktywnym darciem japy i czekaniem, aż Tusku wykona jakieś działanie. Nie sądzę, by partia mająca takie aspiracje do władzy świadomie prezentowała taką nicość programową i jednocześnie tyle negatywnych cech, które zrażają ludzi do polityki i polityków.