Na jakich prochach, z jakiego powodu i przez jaki okres czasu pozostawał Jarosław Kaczyński? Pytanie, o które jeszcze na początku zeszłego roku posądzanoby głównie Palikota, dzisiaj zadaje prezesowi PiS sąd. Po co? By sprawdzić, czy ekspremier może odpowiadać sądownie za zniesławienie Janusza Kaczmarka. To jeszcze pokłosie „gruntówki”, ale przy okazji dołożyło się jeszcze coś. Przyszła kryska na matyska.
Jakiś rok temu lider PiS chował się przed mediami, zmieniał nastrój, gadał dziwne rzeczy (niektóre oszczercze, inne stanowiące zaprzeczenie dotychczasowej linii programowej, jeszcze inne po prostu kuriozalne) i tłumaczył to stanem psychicznym na tyle złym, by zażywać leki psychotropowe i publicznie się tym chwalić. No cóż, nie takie wolty człowiek robi, kiedy chce chwycić dwie sroki za ogon (albo i więcej), naraz walcząc o stołek oraz elektorat i atakując Smoleńskiem. Czasowa pomroczność jasna prezesowi pożądanych celów nie przyniosła, więc trzeba było to porzucić i zacząć być z powrotem normalnym, tzn. bez wymogu łykania prochów dla normalnego funkcjonowania. Cóż, nie da się tak łatwo od tego uciec.
Kaczyński dużo wcześniej szermował tekstami, które ocierały się o zniewagi i pomówienia, nie dziwota więc, że ktoś postanowił zażądać satysfakcji. Janusz Kaczmarek, były Prokurator Krajowy i były Minister Spraw Wewnętrznych, wytoczył Kaczyńskiemu proces za to, że ten w 2008 roku w tygodniku „Wprost” zarzucił Kaczmarkowi, że tkwił w „układzie”, w wywiadzie dla „Gościa Niedzielnego” – że „blokował śledztwa”, a na spotkaniu w Tarnowskich Górach nazwał Kaczmarka „agentem śpiochem”. I teraz Sąd Rejonowy w Warszawie sprawdza, czy pozwany w ogóle jest w stanie odpowiadać. Konsekwencje trzeba ponieść, w końcu psychotropów nie kupuje się bez recepty, a tej nie wypisuje się za ładne oczy. Sąd powiedział „sprawdzam” i zobaczymy, czy Kaczyński rzeczywiście był w ciężkim stanie psychicznym, czy też była to tylko zasłona dymna, aby prezes K. mógł prowadzić kampanię z ukrycia, albo też pleść, co mu ślina na język przyniosła.
Nie ma teraz zatem sensu nazywanie całej sprawy „hucpą polityczną”, kombinowanie drugiego dna dla sprawy przez zarzucanie, iż PO macza w tym wszystkim palce, a Sąd szykanuje Kaczyńskiego, czy też zaprzeczanie, że są konsekwencje z tego, iż jakieś prochy były. Sam Kaczyński przyznał, że był nimi faszerowany podczas kampanii (i dlatego nie mógł się wypowiedzieć tak jak chciał?), więc pewne skutki i przyczyny zażywania takich leków muszą być. To nie są cukierki na kaszel, nie przyjmuje się tych substancji ot tak sobie. Sąd po prostu bada informację, która jest powszechnie znana, bo BYĆ MOŻE zachodzi okoliczność, która zablokuje postępowanie. Jeśli mieliśmy do czynienia z kłamstwem, to ma ono wyjątkowo krótkie nogi i właśnie zostało dorwane. I za późno już na snucie wizji politycznych szykan, panie Błaszczak (bo on też aktywnie wypowiada się w sprawie poczytalności swego szefa), trzeba było o skutkach myśleć, ZANIM zaczęło się zgrywać osobę nie do końca poczytalną.
Własny wykręt wziął Kaczyńskiego za łeb, i to w najmniej odpowiednim momencie. Zbliżają się wybory, Smoleńsk nie idzie po jego myśli, sprawa Blidy zrobiła się gorąca, ze stanowiskami krucho, a tu jeszcze przyszły konsekwencje innych spraw. Nie dziwota zatem, że prezes wierzga i skacze niczym kotka na gorącym blaszanym dachu. Po prawdzie śmieszne jest, że Kaczmarek mówi o słowach z roku 2008, a Kaczyński odpowiada tekstami o Smoleńsku i rozpaczliwymi zarzutami o rzekomej antydemokratyczności obecnych władz, niemniej ocenę tych podrygów pozostawić należy dwóm biegłym psychiatrom. Oni orzekną, czy Kaczyński jest wystarczająco zdrowy psychicznie, by wziąć odpowiedzialność za własne słowa.
Subscribe:
RSS feed
Roman Strokosz
21/06/2011
Drogi Przyjacielu!
Pozwalam sobie zauwazyc, ze na przestrzeni historii tego marnego swiata, w jakim zyjemy ksztaltuje sie prawidlowosc zwiazku wladcow, tyrantow z z psychopatiami.Nie bede tu wypisywal nazwisk tyrantow chocbyu za minione 120 lat, ale jest to zadziwiajaca wspolzaleznosc.
Niezrownowazenie psychiczne,zakamuflowane pod plaszczem agresjii ko pleksy z dziecinstwa, empocjonalna niestabilnosc sprzyja pojawianiu sie tyrantow, bioracych wszystko za p[rzyslowiowa morde [pod modla nony dbalosci o wszelakie czystopsci – rasowe, religijne itd itp.
Nie trzeba byc wysokich lotow psychologiem by zrozumiec ze Prezes najwiekszej opozycyjnej partii w Polsce ma cos w sobie z z powyzszych kwestii i nie wolno swiadomym i realistycznie myslacym obywatelom kraju nad Wisla dac mozliwosci sprawowania wladzy przez tego osobnika.
Moze okazac sie to w pewnym stopniu i zarazliwe i odbije swe negqatywne pietno na wiele p[okolen.
Badzmy sprawiedliwi i obiektywmni i wybierajmy to, co w damnym momencie jst dla nas najlepsze.
Dario
21/06/2011
Romanie, nie przesądzając o stanie umysłu ekspremiera pod względem psychiatrycznym, chciałbym zauważyć, że polityka generalnie sprzyja paranoi. Te ciągłe konflikty, spiski, fronty, sojusze… najlepsze tutaj przykłady to Stalin i Pol Pot, ale temat jest bardzo szeroki. Polecam tę pozycję:
http://www.gandalf.com.pl/b/paranoja-polityczna-psychopatologia/
300ZlotychPloskich
22/06/2011
Zapomniales jeszcze o Hitlerze,ale Adi to troche inna para kaloszy,psychopata i masochista w jednym.
A tutaj,kolejny dowod na kretynizm w PiS(oczywiscie to oni go zaprosili):
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9827270,Rydzyk_w_Parlamencie_Europejskim__Od_1939_Polska_nie.html
Zbyniek
22/06/2011
Aja się skromnie pytam co miał zrobić sąd na jego miejscu gdy facet o 360 stopni przeorientowuje się z komuchożercy do przyjaciela patrioty Gierka i Oleksego socjaldemokraty starszego pokolenia.
Z totalnego rusofoba na kochającego braci Rosjan a po przespanej nocy stwierdza że on ma to wszystko w dupie i ktoś mu podmienił proszki z czerwonych na zielone którymi to raczyła go Kluzikowa ze swoim sztabem wyborczym.
Ja na miejscu sądu zamknął bym faceta na dwa tygodnie w szpitalu psychiatrycznym aby dokonać ekspertyzy.
Aby po przegranym karnym procesie z Kaczmarkiem nie mógł się powoływać na nie poczytalność
Dario
22/06/2011
Zbyńku, kto wie, co by wyszło z takiego badania, zresztą sporo moich znajomych sadza go bardziej w kaftan niż na stołek. Jak dla mnie tekst o psychotropach w kampanii to był tylko wykręt, mający na celu wyjście z jako taką twarzą z tych wszystkich wolt programowych i żałosnych umizgów do lewicowego elektoratu.
Co do poczytalności przed Sądem – sprawa prosta: jeśli okaże się, że jest i był zdrowiutki, to nie będzie chowania się za czasową niezbornością intelektualną. Jeśli coś znajdą – cóż, terapia. Tak czy siak, niekorzystny dla Kaczora jest sam fakt, że porusza się i bada ten temat.